Tefra czuwa przy łóżku Ilix. Minęły już cztery doby od chwili, gdy szamanka wysłała swoją jaźń na poszukiwanie odpowiedzi i zniknęła w czeluściach astralnego świata. Mag mógłby spróbować sprowadzić ją z powrotem, ale nie ma pojęcia o magii szamańskiej i obawia się, że jego ingerencja zdziałałaby więcej złego, niż dobrego. Wzmacnia więc swoją mocą słabnące, pozbawione duszy ciało… i czeka. I jakkolwiek to czekanie wydaje się beznadziejne, w pewnej chwili czuje przepływ energii tuż obok i Ilix otwiera oczy – oszołomione, ogłupiałe, ale własne i przytomne. Tefra odruchowo wysyła zaklęcie skanujące. Nie jest rzadkością, że szamani ze swoich podróży poza ciało wracają nie sami, ale z przyczepionym do nich, duchowym pasożytem. Jednak Ilix bez wątpienia jest sama. Mruga. Oszołomienie powoli znika, wzrok się wyostrza. - Ile? - Cztery doby. Prawie pięć. Ilix mamrocze pod nosem coś nieparlamentarnego. - Dziękuję – mówi wreszcie – Za podtrzymanie przy życiu. Energia z kamieni szla...