Kalejdoskop pogodowy
Po tym, jak przegapiłam (przynajmniej zdjęciowo) zdecydowaną większość tegorocznej jesieni, uznałam, że może u jej schyłku strzelę jeszcze jaką sesję, ogródkową przynajmniej. Padło na pułkownika Hao, który dawno już nie pojawiał się na blogu. W swojej naiwności jednak nie wiedziałam, na co się piszę, tymczasem w sobotę pogoda postanowiła urządzić sobie przegląd tygodnia. Kilka razy musiałam wiać do domu przed zadymką, by potem znów w podskokach wracać, by złapać choć kilka promieni słońca, które to znów szybko zmieniały się Wielkie Złe Słońce, przepalające każda fotografię. Uff... Mam nadzieję, że ostateczny rezultat był wart tych zapasów z kapryśną, listopadową aurą. Nic dziwnego, że tym razem Viktor nawet nie zamierzał mi towarzyszyć 😉. Ciuszki by me.