Ciszec… Myun podziela zdanie Tefry. Wiadomość, że jedno z tych stworzeń ściga Hesperosa, to kiepska rzecz nawet dla boga. Ciszce, na szczęście, nigdy nie były zbyt liczne, ale wszystkie plany astralne zawsze żyły w obawie przed nimi. Samotne drapieżniki, bezwzględne, brutalne, a jednocześnie niesłychanie kapryśne. Nie istniała żadna cecha wspólna dla ich ofiar, żaden wspólny mianownik, który by sprawiał, że ktoś był bardziej lub mniej narażony na ich atak. Atakami ciszców z zasady rządził ślepy traf. Jedynym, co zdradzało ich obecność, był widok czarnego, wijącego się w powietrzu oparu i obłędny strach, który dopadał każdego, kto znalazł się w pobliżu. Niektórzy znawcy tematu twierdzili, że ciszce obserwowały wówczas uważnie i na podstawie zachowania wybierały ofiarę, ale nie sposób było potwierdzić tę teorię. Dość, że dla kogoś, kogo ciszec sobie upatrzył, nie było ratunku. Mógł nie atakować od razu, ale nigdy nie tracił jej z oczu, podążał za nią przez światy, n...