O Merze marzyłam od bardzo, bardzo dawna. Z zazdrością podziwiałam tę lalkę na Waszych blogach, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie, gdy chciałam ją zdobyć dla siebie. W końcu jednak szczęście się do mnie uśmiechnęło i piękna, atlantydzka królowa zawitała i pod mój dach. Mój barbiowy Graal został niniejszym zdobyty 😁. Lalko przedstawiającym konkretne postacie zwykle nie zmieniam imion, ale ilekroć patrzę na moją Merę, przychodzi mi na myśl Miranda właśnie... Więc czuję, że rudowłosa panna będzie dwojga imion 😉. A żeby sesja powitalna nie była sucha, musiał się na niej znaleźć pewien bardzo energiczny gość... Mera, jak na arystokrację przystało, podróżowała we własnym akwarium. Warunki luksusowe, ale podróż zdecydowanie jej się dłużyła. Po przybyciu na miejsce chciała jak najprędzej rozprostować nogi... ... i rozeznać sytuację. Wyglądało jednak na to, że nie dotarła idealnie tam, gdzie powinna, bo gablotki w zasięgu wzroku nie było. Uznała jednak, że zamiast błąkać się ...