W atelier
Ciszec…
Myun podziela zdanie Tefry. Wiadomość, że jedno z tych
stworzeń ściga Hesperosa, to kiepska rzecz nawet dla boga.
Ciszce, na szczęście, nigdy nie były zbyt liczne, ale
wszystkie plany astralne zawsze żyły w obawie przed nimi. Samotne drapieżniki,
bezwzględne, brutalne, a jednocześnie niesłychanie kapryśne. Nie istniała żadna
cecha wspólna dla ich ofiar, żaden wspólny mianownik, który by sprawiał, że ktoś był bardziej lub mniej narażony na
ich atak. Atakami ciszców z zasady rządził ślepy traf.
Jedynym, co zdradzało ich obecność, był widok czarnego,
wijącego się w powietrzu oparu i obłędny strach, który dopadał każdego, kto
znalazł się w pobliżu. Niektórzy znawcy tematu twierdzili, że ciszce
obserwowały wówczas uważnie i na podstawie zachowania wybierały ofiarę, ale nie
sposób było potwierdzić tę teorię.
Dość, że dla kogoś, kogo ciszec sobie upatrzył, nie było
ratunku. Mógł nie atakować od razu, ale nigdy nie tracił jej z oczu, podążał za
nią przez światy, nie dając się zgubić, niczym posokowiec trzymający się
zapachu krwi. A potem spadał na nią niczym jastrząb, niczym grom z jasnego
nieba i pochłaniał wszystkie jest myśli, wspomnienia i emocje, wypełniał nimi
pustkę, która go, w gruncie rzeczy, tworzyła i odchodził, pozostawiając za sobą
puste ciało, jeszcze żywe, jeszcze ciepłe, jeszcze oddychające, ale pozbawione
tego wszystkiego, co czyniło je indywidualnym bytem. Uciszał każdy przejaw
istnienia.
Myun bał się ciszców, jak każda inna istota, która zdawała
sobie sprawę z ich istnienia. Co gorsza, nigdy nie słyszał, by komukolwiek
udało się zgubić ciszcowy pościg albo odeprzeć atak.
Słyszał wszakże, że naprawdę potężne byty potrafiły naginać
zachowanie ciszców do swojej woli i puszczać je, niczym gończe psy, śladem
konkretnej ofiary. Nie wszystkie ataki, jak szeptano, zawsze przebiegały na
ślepo.
Ktoś inny pewnie zastanawiałby się, kto mógł nienawidzić
Hesperosa do tego stopnia, by wysłać ciszca jego śladem. Myun jednak zawsze był
stworzonkiem bardzo pragmatycznym i wolał teraz rozmyślać nad tym, jak bożkowi
pomóc.
Tylko... jak pokonać coś, co znane jest jako niepokonane?
Piękna historia, i do tego okraszona przepięknym kocim portretem :D A na poważnie to bardzo fajnie rozwija się ta historia, a zdjęcia jak zwykle super :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)! Myun ma liczne talenta, ale rysowanie do nich stanowczo nie należy :D
UsuńNo tak :) każdy powód jest doby do fajnego wpisu i sesji :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)! Bardzo chciałam wykorzystać te sztalugi, a ciągle nie było okazji ;)
UsuńKot na ostatnim zdjęciu zdaje się myśleć: tyle zachodu i to niby mam być ja? to jakieś żarty. ;)
OdpowiedzUsuńA na groźnego przeciwnika na pewno znajdzie się jakiś sposób, przecież wszystko musi skończyć się dobrze. :)
Dziękuję :)! Taaak, kot jest zdecydowanie rozczarowany rezultatem, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo ;).
UsuńWhat aa lovely photoshoot Chiriann. Your little artist must have had a great deal of courage to use that tiger sized pussy cat for a subject. :)
OdpowiedzUsuńBig hugs,
X
Thank you :)! You're right - Myun knows absolutely no fear ;).
UsuńBardzo intrygujący wpis. Co dalej, co dalej?
OdpowiedzUsuńA zdjęcia urocze. :)
Dziękuję :)! Będzie i ciąg dalszy... kiedy tylko zmobilizuję się do szycia ;).
UsuńHistoria, jak zwykle, wciągająca.
OdpowiedzUsuńFotki super.
Bardzo dziękuję :)!
UsuńAdorable photos. I love how you have set up this photo session.
OdpowiedzUsuńReally enjoyed the segment about this creature. It sounds quite frightening, to have all those memories, experiences, everything that makes you ... well you ... sucked away until there's nothing left at all.
You have a great imagination!
Thank you very much :)!
UsuńThinking about ciszec (its name is derived from "cisza" - silence in Polish) I was also thinking about things that scare me the most. And the things that would be equaly frightening to everyone - including even a god like Hesperos...