Zima w odwrocie

 Na zdjęciach jeszcze leży śnieg, choć ostre słońce i roztopy rzucają się w oczy równie mocno, jak różowe wdzianko Grace, ale to już przeszłość - biała pokrywa zniknęła i wydaje się, że wiosna tuż-tuż. Być może kapitulację zimy ogłoszono zbyt szybko i chłód da nam jeszcze popalić, na razie jednak cieszę się słońcem, ciepłem i brakiem zasp. Grace załapała się na chyba ostatnią, prawdziwe śnieżną sesję, choć tym  razem nie w leśnych ostępach, a w ogródku, dzięki czemu miał okazję zaistnieć mój niezawodny asystent Viktorek 😉. Ten to nie przepuści żadnej okazji, by wejść w kadr...

Ciuszki Grace: Pracownia Krawiectwa Miniaturowego




















Komentarze

  1. No i co zrobiłaś? Piszesz o wdzianku panny, a pokazujesz pięknego rudaska. Ja tam żadnej panny w żadnym różowym ubranku nie widzę. Rude futro wszystko mi przesłoniło 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)! Ależ oczywiście, Viktorek potrafi być bardzo absorbujący - jak to urodzona gwiazda! Przyćmił całkowicie biedną Grace i jej ciuszki ;)...

      Usuń
  2. Thank you :)! That's true, Viktorek simply loves camera, while my poor Vince hated photos with passion ;). Hugs, hugs!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah she's so pretty in pink! And what's that little sourpuss doing at the end? Is that a look of jealousy??
    Big hugs,
    X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you :)! That's quite possible, I always feel like Viktorek is a bit jealous that he is not the *main* focus of the photoshoots ;)

      Usuń
  4. Nooo, widzę, że Rudo-Białe jest doskonale zaadoptowane do wędrówek wśród śnieżnych zasp. Naturalny kożuszek, tłuszczyk - takiemu zima niestraszna ;-) Grace pięknie się wkomponowała w całość. Na pierwszym zdjęciu ma coś z syreny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)! Ta viktorkowa adaptacja do zimy trochę mnie przeraża, bo niemożliwe, by tak się roztył na tym, czym go karmię, więc podejrzewam, że ktoś go dokarmia podczas jego wędrówek ogródkami. No tak, bo przecież wygląda na takiego zaniedbanego i niedojadającego...

      Usuń
    2. Aaaa, wychodzący przypadek. Już wszystko rozumiem. Z pewnością ma swoją metę ;-) Cóż, u mnie te najgrubsze, zwłaszcza Północ (zwany pieszczotliwie Bryłą, co wiele wyjaśnia) najgłośniej wyją do kolacji. Wzrok błędny, ogony majtają nerwowo - widać 48 godzin o suchej paszczy ;-)))
      Jejku, uważaj, jak on wędruje swobodnie, by mu się krzywda nie stała...

      Usuń
    3. Wolałabym, żeby nie wędrował (zwykle moje koty są niewychodzące), ale Viktorek przybłąkał się do nas kilka lat temu jako kot teoretycznie dziki (teoretycznie, bo
      "oswoił" się o wiele za szybko) i reaguje ślepą paniką na wszelkie próby ograniczenia mu wolności. Mieszka w piwnicy, gdzie ma kilka budek i legowisk do wyboru, ale kiedy zeszłej zimy chcieliśmy mu na noc zamknąć okienko wyjściowe, by nie wpuszczać do środka zimna, dostał takiego ataku przerażenia, że omal nie wyważył drzwi. Wedle weterynarza ma ponad dziesięć lat i łudzę się, że jeśli tyle przetrwał na wolności, to może wie, gdzie jest bezpiecznie, a skąd wiać... Na szczęście od czasu kastracji nie oddala się zbyt daleko ani na zbyt długo.

      Usuń
  5. Też mam nadzieję, że zasp już nie będzie, choć śnieg pewnie jeszcze tu i ówdzie poprószy. Sesja udała się znakomicie. Bardzo futerkowa. :) Każdy z modeli swoje futerko chwali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)! Bardzo już czekam na wiosnę, także dlatego, że nie będą mi już w trakcie sesji ręce grabiały ;)...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wiosenny spacer

Wrześniowa Zabawa z Niespodzianką

Wesołych Świąt!