Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Mary miała baranka...

Obraz
... białego jak śnieg. Gdy Mary przodem szła, baranek za nią biegł. Wszystko by się zgadzało, poza tym, że nie Mary, tylko Grace i nie baranek, tylko owca 😉. Bardzo spontaniczna sesja, zainspirowana sukienką Grace z Pracowni Krawieckiej Małych Cudów oraz nieuchronnie kończącym się latem...

Cień i cisza

Obraz
... i wszyscy żyli długo i szczęśliwie... Hesperos z zasady nie wierzy w szczęśliwe zakończenia, lecz tym razem sprawy rzeczywiście z początku wydają się wyglądać obiecująco. Po zakończeniu spisku książę objął nowe stanowisko, złoczyńcy zostali ukarani, a ferment na dworze skończył się jak nożem uciął. Koteria Tiena wróciła do własnych zajęć. Lato powoli ma się ku końcowi, w przesyconym złotymi drobinami słońca powietrzu snują się już pajęcze nici, świat zwalnia w oczekiwaniu na nadchodzące chłody i zimowy bezruch. Mały bożek spaceruje po lesie, zatopiony we własnych myślach. Z pozoru wszystko jest idealne - świergot ptaków, ziemisty zapach jesieni, szelest schnących paproci, które depczą jego stopy. A jednak... Jednak wciąż nie może się pozbyć wrażenia, że nie jest tu sam. I nie ma tu na myśli sójek szukających żołędzi czy jelenia, którego basowy ryk niesie się wśród pni. Ktoś go obserwuje. Ktoś mu się przygląda. Czyjś wzrok przykleja mu się do pleców, ilekroć odwróci głowę, nicz

Maya w ogrodzie

Obraz
Przedjesienna przechadzka. Nim przyjdą przymrozki, liście zbrązowieją, a kwiaty opadną... Bluzeczka by Dazzle, szorty - Pracownia Krawiecka Małych Cudów :).

Popołudnie z Kenami

Obraz
Moje Keny nie mają ze mną lekkiego życia. Mimo, że są u mnie już coś koło roku, nadal nie doczekali się własnych, indywidualnych imion, na zdjęciach też pojawiają się jakoś rzadziej, niż Barbionki. Wczorajsze popołudnie należało jednak do nich - mogli wreszcie wydostać się z gablotki, rozprostować nogi i popozować trochę w czysto męskiej sesji 😉... Ciuszki - Pracownia Krawiecka Małych Cudów.

Po japońsku we Wrocławiu

Obraz
Dziś wpis bezlalkowy, bo przyznaję, że nie chciało mi się dźwigać aż do Wrocławia nikogo z mojej ekipy. Wybrałyśmy się z koleżankami na festiwal japoński na Wyspie Słodowej, co dało nam możliwość podziwiania pięknych bonsai, urodziwie groźnych okazów broni (od naginaty nie mogłam oderwać oczu), przebrania się w yukaty (z tego wydarzenia relacji zdjęciowej nie będzie 😉), wysłuchania przepięknego koncertu na koto... Szkoda tylko, że onigiri skończyły się tak szybko 😟... Korzystając z faktu, że do pociągu miałyśmy jeszcze trochę czasu, obeszłyśmy, podziwiając, okolicę. Bardzo malowniczą, trzeba przyznać, choć kapryśna pogoda sprawiła, że zdjęcia tej urody zupełnie nie oddają.