Kalejdoskop pogodowy
Po tym, jak przegapiłam (przynajmniej zdjęciowo) zdecydowaną większość tegorocznej jesieni, uznałam, że może u jej schyłku strzelę jeszcze jaką sesję, ogródkową przynajmniej. Padło na pułkownika Hao, który dawno już nie pojawiał się na blogu. W swojej naiwności jednak nie wiedziałam, na co się piszę, tymczasem w sobotę pogoda postanowiła urządzić sobie przegląd tygodnia. Kilka razy musiałam wiać do domu przed zadymką, by potem znów w podskokach wracać, by złapać choć kilka promieni słońca, które to znów szybko zmieniały się Wielkie Złe Słońce, przepalające każda fotografię. Uff... Mam nadzieję, że ostateczny rezultat był wart tych zapasów z kapryśną, listopadową aurą. Nic dziwnego, że tym razem Viktor nawet nie zamierzał mi towarzyszyć 😉.
Ciuszki by me.
Ach, pułkownik Hao jest uosobieniem (ulalkowieniem?)tego eterycznego ideału męskiej urody, na który jestem zupełnie nieodporna! 😍Zauroczył mnie całkowicie!!! 💓
OdpowiedzUsuńDziękuję 😊! W sekrecie powiem tylko, że to moja ulubiona żywica, ale po cichutku, by reszta nie słyszała 😉
UsuńOk, nie wydam Cię 😉🤫On jest boski!!!💓
UsuńHao wygląda wspaniale! Bardzo przystojny i elegancki z niego chłopak. Powinnaś częściej pokazywać swoje żywice. Podoba mi się też jego wig z tymi srebrzystymi pasmami. No i pięknie mu w czerwieni, a z futerkiem na pewno nie zmarznie. :) Pogoda faktycznie nas nie rozpieszcza, ale zdjęcia wyszły ci świetnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję:)! Też mam wyrzuty sumienia, że żywice siedzą w gablotce i rzadko ja opuszczają...
UsuńWarto było się gimnastykować, aby złapać tych kilka ujęć. Ależ on pięknie się prezentuje! Najbardziej podoba mi się portret z irgą w tle. *_*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)! Ile razy wychodzę z dużymi żywicami, tyle razy sobie przypominam, dlaczego robię to tak rzadko. To jednak ciężkie klocki ;)
Usuń